Hidden memories
Tekst towarzyszący wystawie „hidden memories” Galeria Centrum, Graz, Austria
Graz, wspaniale! A ja coraz gorzej się czuję. Odczuwam czas ale nic mi się nie chce. Bardziej jestem niż działam. Godziny upodabniają się do siebie. Dwanaście jest jak dwie. Często cały dzień podejmuję decyzję o niewielkim ruchu. Sześć tygodni w nowym mieście znika. Zatrzymane kadry to bezpieczne wędrówki po mieście, po muzeach, galeriach. Obcość mi sprzyja ale najbardziej na świecie pragnę bliskości.
Już przed wyjazdem czułam narastający niepokój, bezsilność, wpadałam w depresję. Uważnie wsłuchiwałam się w następujące po sobie zmiany dotyczące początku mojej rezydencji (performans: Choose and change). Przypisywałam tej sytuacji nadmierną wagę. Zmieniałam swoje propozycje i plany choć nie odczuwałam radości z procesu, nie mogłam złapać przygody. Już na miejscu, w Graz, pochłonął mnie dom, właściwie mieszkanie. Przestrzeń zjedzona przez czas, w której ja byłam zjadana przez smutek, żyliśmy w szczególnej symbiozie. Dom jedynie na krótko jest zasiedlany przez kolejnych artystów. Czeka na gości. Ja też na nich czekałam, w jego wnętrzu, przy zapalonych czarnych słońcach (obiekt: Przerażający dom i czarne słońca).
Graz, myślałam sobie, jest słodkie jak tort, przyjazne i za chwilę o tym zapomniałam by powrócić do dręczących mnie wspomnień. Zwizualizowałam je już po powrocie, nad rzeką (wideo: Rzeka). Pętlę domknęły lilie, które urosły we śnie z mojej głowy (neon: White Lilies grow from my Head) dokładnie tak jak kwiaty na grobie mojej matki.
Hidden memories
Tekst towarzyszący wystawie „hidden memories” Galeria Centrum, Graz, Austria
Graz, wspaniale! A ja coraz gorzej się czuję. Odczuwam czas ale nic mi się nie chce. Bardziej jestem niż działam. Godziny upodabniają się do siebie. Dwanaście jest jak dwie. Często cały dzień podejmuję decyzję o niewielkim ruchu. Sześć tygodni w nowym mieście znika. Zatrzymane kadry to bezpieczne wędrówki po mieście, po muzeach, galeriach. Obcość mi sprzyja ale najbardziej na świecie pragnę bliskości.
Już przed wyjazdem czułam narastający niepokój, bezsilność, wpadałam w depresję. Uważnie wsłuchiwałam się w następujące po sobie zmiany dotyczące początku mojej rezydencji (performans: Choose and change). Przypisywałam tej sytuacji nadmierną wagę. Zmieniałam swoje propozycje i plany choć nie odczuwałam radości z procesu, nie mogłam złapać przygody. Już na miejscu, w Graz, pochłonął mnie dom, właściwie mieszkanie. Przestrzeń zjedzona przez czas, w której ja byłam zjadana przez smutek, żyliśmy w szczególnej symbiozie. Dom jedynie na krótko jest zasiedlany przez kolejnych artystów. Czeka na gości. Ja też na nich czekałam, w jego wnętrzu, przy zapalonych czarnych słońcach (obiekt: Przerażający dom i czarne słońca).
Graz, myślałam sobie, jest słodkie jak tort, przyjazne i za chwilę o tym zapomniałam by powrócić do dręczących mnie wspomnień. Zwizualizowałam je już po powrocie, nad rzeką (wideo: Rzeka). Pętlę domknęły lilie, które urosły we śnie z mojej głowy (neon: White Lilies grow from my Head) dokładnie tak jak kwiaty na grobie mojej matki.
↑
© Aleksandra Kubiak 2024
hey@aleksandrakubiak.com
Design & Development