Radon machine
Tekst opublikowany w katalogu do wystawy: „Miasto, którego nie było”
kuratorzy wystawy: Aurelia Nowak, Chybert Czerepok, Marek Wasilewski
zobacz prace:
Radon Machine
Wychowałam się w Olszynie, według mapy google, odległej od Miedzianki o 56 km. Pamiętam Olszynę kwitnąca i tętniącą życiem. Po wojnie, na terenach odzyskanych, zamieszkali moja babcia z dziadkiem. Dziadek Wiktor objął stanowisko dyrektora tartaku, babcia Jasia wychowywała dzieci. Historia Olszyny, przez długie lata była związana z przemysłem meblarskim i drzewnym. W moich dziecięcych wspomnieniach, 80 procent mieszkańców Olszyny pracowało w fabryce mebli. Miejscowość może nie należała do zamożnych, jednak jej mieszkańcy wydawali mi się szczęśliwi. W miarę dorastania obserwowałam zmiany w miejscowości, jej degradację, rosnące bezrobocie, coraz częstsze wyjazdy i poszukiwanie pracy w sąsiednich Niemczech. Fabryka zmniejszała zatrudnienie, a rynek zbytu kiedyś zagwarantowany przez państwo, rozsypał się jak domek z kart.
Dziś Olszynę widzę smutną, pewnie też przez pryzmat prywatnych historii. Kiedy zaproponowano mi udział w wystawie o Miedziance, myślałam o Olszynie i jeszcze kilku przyległych miejscowościach, które bez dziecięcych legend, pustoszeją, zamierają, znikają.
Na wjeździe do Miedzianki, po prawej stronie drogi stoi budynek byłego browaru. Minęłyśmy go. Weszłam na przyległe wzgórze i krzyknęłam: Elu czy ja już jestem na rynku? Na co dało się usłyszeć głos Eli, stojącej poniżej: Nie, już go przeszłaś!
Kamienice na rynku dosłownie zapadły się. Największe straty w budynkach, miasto odnotowało, po zakończonej eksploatacji uranu, która była tu prowadzona po drugiej wojnie światowej. Szyby kopalniane pozostawiono niezabezpieczone. Teren jest grząski, trzeba poruszać się ostrożnie, najlepiej wzdłuż wyznaczonych ścieżek.
Dziś Miedzianka, to kilka zamieszkałych domów, z których rozprzestrzenia się kojący widok na góry. I książka Filipa Springera, która przywołała do życia dawne legendy miejskie i wzmogła zainteresowanie „miejscem, którego nie ma”. W moim przekonaniu to miejsce jednak istnieje, a dawna historia, barwnie i sugestywnie opisana na kartach książki, delikatnie przysłania jej stan obecny.
Miasteczko rysuje się idyllicznie, pomiędzy ruinami stoi kościół i kilka zadbanych domów a przy nich ogrody. Jednak jest w tym miejscu niepokój. Mieszkańcy, choć chętnie wchodzą w rozmowę z turystami, mają w sobie prośbę o spokój, po informacje odsyłają do byłych mieszkańców miasteczka, obecnie osiedlonych na jeleniogórskim osiedlu Zabobrze. Ciężko jest żyć pomiędzy ruinami, które na co dzień przypominają bogatą historię Kupferbergu, najmniejszego miasta w Niemczech.
Najspokojniej jest na wzgórzu, przy zbiorniku wyrównującym poziom wody. Właśnie, przecież Miedzianka to również historia wspaniałego browaru i piwa, o którym mówiono, że swój szlachetny smak zawdzięcza krystalicznie czystej wodzie. Zapytałam więc o jej walory mieszkańców Miedzianki jak i pobliskich Janowic i …trafiłam na współczesną legendę.
Niektórzy mieszkańcy wychwalają walory wody „bo nie zostawia kamiennego osadu w czajniku”, jednak część z nich żyje w przekonaniu o tym, że gdy korzystają z niej codziennie „ich ciała w nocy świecą zielonym światłem”.
Skąd rozdźwięk w informacjach? Woda z ujęć górskich jest miękka, przyjazna skórze, wzbogacona naturalnymi pierwiastkami, zdrowa. Woda, która pochodzi z ujęć położonych na terenach uranonośnych, może zawierać radon, gaz szlachetny, który powstaje z procesie rozpadu radu. Wody radonowe, stosowane w uzdrowiskach, umiejętnie dozowane, działają leczniczo. Radon nie wydostanie się na powierzchnię ziemi, gdy jest powstrzymywany przez nienaruszone struktury skał. Jednak kiedy znajdzie ujście, szczelinę w ziemi, przedostaje się do gleby, wchodzi w strukturę materiałów budowlanych, jest obecny w powietrzu, w wodzie. Na stronach gmin, w których są złoża uranu, można znaleźć informacje o przeprowadzanych badaniach laboratoryjnych, które mają określić zawartość radonu we wnętrzach budynków, w wodzie. Według informacji od włodarzy gminy, w Janowicach Wielkich została zainstalowana aparatura, która ma powodować wytrącanie radonu z wody.
To nie uspokaja mieszkańców Miedzianki i Janowic, w wyobraźni, konstruują własną maszynę, separator radonu. Słusznie zauważają, że pierwiastek można „wytrzepać z wody”. Wodę w tym celu należy przelewać, potrząsać nią w otwartym naczyniu, można w końcu instalować separatory przy każdym ujęciu wody, w którym wykryto dużą zawartość gazu.
Ostatnie rozwiązanie wydaje się najsłuszniejsze, nie zabiera czasu, daje pewność, że odkręcając kurek w łazience, nie wzrośnie znacząco ilość bekereli w powietrzu. Bekerel jest jednostką miary aktywności promieniotwórczej pierwiastków.
Jak według mieszkańców może wyglądać taka maszyna? W systemie rur wodociągowych montujemy trzepaczki, przypominające w kształcie wyprostowaną dłoń z rozczapierzonymi palcami. Trzepaczki wprowadzone w ruch wzburzają lustro przepływającej wody, powodując wynoszenie gazu poza ciecz. Tak proste, że prawie magiczne.
Alchemiczna „Radon Machine” – obiekt, który zostanie zaprezentowany na wystawie, korzysta ze wskazówek zebranych wśród mieszkańców. Jest pomniejszoną wersją plątaniny rur wodociągowych, z wprowadzonym, symbolicznym systemem separacji radonu z wody. Maszyna mówi o odczuwaniu realnego problemu, o dezinformacji, zagrożeniu i narastającej legendzie wokół emanacji szlachetnego gazu, radonu.
Radon machine
Tekst opublikowany w katalogu do wystawy: „Miasto, którego nie było”
kuratorzy wystawy: Aurelia Nowak, Chybert Czerepok, Marek Wasilewski
zobacz prace:
Radon Machine
Wychowałam się w Olszynie, według mapy google, odległej od Miedzianki o 56 km. Pamiętam Olszynę kwitnąca i tętniącą życiem. Po wojnie, na terenach odzyskanych, zamieszkali moja babcia z dziadkiem. Dziadek Wiktor objął stanowisko dyrektora tartaku, babcia Jasia wychowywała dzieci. Historia Olszyny, przez długie lata była związana z przemysłem meblarskim i drzewnym. W moich dziecięcych wspomnieniach, 80 procent mieszkańców Olszyny pracowało w fabryce mebli. Miejscowość może nie należała do zamożnych, jednak jej mieszkańcy wydawali mi się szczęśliwi. W miarę dorastania obserwowałam zmiany w miejscowości, jej degradację, rosnące bezrobocie, coraz częstsze wyjazdy i poszukiwanie pracy w sąsiednich Niemczech. Fabryka zmniejszała zatrudnienie, a rynek zbytu kiedyś zagwarantowany przez państwo, rozsypał się jak domek z kart.
Dziś Olszynę widzę smutną, pewnie też przez pryzmat prywatnych historii. Kiedy zaproponowano mi udział w wystawie o Miedziance, myślałam o Olszynie i jeszcze kilku przyległych miejscowościach, które bez dziecięcych legend, pustoszeją, zamierają, znikają.
Na wjeździe do Miedzianki, po prawej stronie drogi stoi budynek byłego browaru. Minęłyśmy go. Weszłam na przyległe wzgórze i krzyknęłam: Elu czy ja już jestem na rynku? Na co dało się usłyszeć głos Eli, stojącej poniżej: Nie, już go przeszłaś!
Kamienice na rynku dosłownie zapadły się. Największe straty w budynkach, miasto odnotowało, po zakończonej eksploatacji uranu, która była tu prowadzona po drugiej wojnie światowej. Szyby kopalniane pozostawiono niezabezpieczone. Teren jest grząski, trzeba poruszać się ostrożnie, najlepiej wzdłuż wyznaczonych ścieżek.
Dziś Miedzianka, to kilka zamieszkałych domów, z których rozprzestrzenia się kojący widok na góry. I książka Filipa Springera, która przywołała do życia dawne legendy miejskie i wzmogła zainteresowanie „miejscem, którego nie ma”. W moim przekonaniu to miejsce jednak istnieje, a dawna historia, barwnie i sugestywnie opisana na kartach książki, delikatnie przysłania jej stan obecny.
Miasteczko rysuje się idyllicznie, pomiędzy ruinami stoi kościół i kilka zadbanych domów a przy nich ogrody. Jednak jest w tym miejscu niepokój. Mieszkańcy, choć chętnie wchodzą w rozmowę z turystami, mają w sobie prośbę o spokój, po informacje odsyłają do byłych mieszkańców miasteczka, obecnie osiedlonych na jeleniogórskim osiedlu Zabobrze. Ciężko jest żyć pomiędzy ruinami, które na co dzień przypominają bogatą historię Kupferbergu, najmniejszego miasta w Niemczech.
Najspokojniej jest na wzgórzu, przy zbiorniku wyrównującym poziom wody. Właśnie, przecież Miedzianka to również historia wspaniałego browaru i piwa, o którym mówiono, że swój szlachetny smak zawdzięcza krystalicznie czystej wodzie. Zapytałam więc o jej walory mieszkańców Miedzianki jak i pobliskich Janowic i …trafiłam na współczesną legendę.
Niektórzy mieszkańcy wychwalają walory wody „bo nie zostawia kamiennego osadu w czajniku”, jednak część z nich żyje w przekonaniu o tym, że gdy korzystają z niej codziennie „ich ciała w nocy świecą zielonym światłem”.
Skąd rozdźwięk w informacjach? Woda z ujęć górskich jest miękka, przyjazna skórze, wzbogacona naturalnymi pierwiastkami, zdrowa. Woda, która pochodzi z ujęć położonych na terenach uranonośnych, może zawierać radon, gaz szlachetny, który powstaje z procesie rozpadu radu. Wody radonowe, stosowane w uzdrowiskach, umiejętnie dozowane, działają leczniczo. Radon nie wydostanie się na powierzchnię ziemi, gdy jest powstrzymywany przez nienaruszone struktury skał. Jednak kiedy znajdzie ujście, szczelinę w ziemi, przedostaje się do gleby, wchodzi w strukturę materiałów budowlanych, jest obecny w powietrzu, w wodzie. Na stronach gmin, w których są złoża uranu, można znaleźć informacje o przeprowadzanych badaniach laboratoryjnych, które mają określić zawartość radonu we wnętrzach budynków, w wodzie. Według informacji od włodarzy gminy, w Janowicach Wielkich została zainstalowana aparatura, która ma powodować wytrącanie radonu z wody.
To nie uspokaja mieszkańców Miedzianki i Janowic, w wyobraźni, konstruują własną maszynę, separator radonu. Słusznie zauważają, że pierwiastek można „wytrzepać z wody”. Wodę w tym celu należy przelewać, potrząsać nią w otwartym naczyniu, można w końcu instalować separatory przy każdym ujęciu wody, w którym wykryto dużą zawartość gazu.
Ostatnie rozwiązanie wydaje się najsłuszniejsze, nie zabiera czasu, daje pewność, że odkręcając kurek w łazience, nie wzrośnie znacząco ilość bekereli w powietrzu. Bekerel jest jednostką miary aktywności promieniotwórczej pierwiastków.
Jak według mieszkańców może wyglądać taka maszyna? W systemie rur wodociągowych montujemy trzepaczki, przypominające w kształcie wyprostowaną dłoń z rozczapierzonymi palcami. Trzepaczki wprowadzone w ruch wzburzają lustro przepływającej wody, powodując wynoszenie gazu poza ciecz. Tak proste, że prawie magiczne.
Alchemiczna „Radon Machine” – obiekt, który zostanie zaprezentowany na wystawie, korzysta ze wskazówek zebranych wśród mieszkańców. Jest pomniejszoną wersją plątaniny rur wodociągowych, z wprowadzonym, symbolicznym systemem separacji radonu z wody. Maszyna mówi o odczuwaniu realnego problemu, o dezinformacji, zagrożeniu i narastającej legendzie wokół emanacji szlachetnego gazu, radonu.
↑
© Aleksandra Kubiak 2024
hey@aleksandrakubiak.com
Design & Development